Jestem naukowcem i artystą. Naukowcem jestem zawodowo - bo pracuję na uniwersytecie, artystą jestem amatorsko i hobbystycznie. Aczkolwiek sztuki plastyczne towarzyszyły mi od czasów szkolnych. Jedna z form ekspresji i refleksji nad światem i sobą samym.
Do Artystycznej Rezerwy Twórczej należę od chwili jej powstania. Uczestniczyłem we wszystkich wystawach zbiorowych Grupy A*R*T w Bibliotece Uniwersyteckiej oraz w Olsztyńskim Planetarium. Brałem udział w plenerach.
Nauka i sztuka zachwyca się światem, każda na swój sposób i w odmiennej formie. Choć mają odmienne sposoby przekazu swoich treści, to wzajemnie się wspierają i dopełniają. Hobbystycznie maluję butelki, słoiki, stare dachówki, poremontowe płytki ceramiczne i innych wyrzuconych "śmieciach".
Malowanie i rysowanie zacząłem już w szkole średniej. Prawie żadna praca z tamtego okresu nie przetrwała. Były to rysunki ołówkiem i obrazy olejne. Potem, w okresie studenckim, zacząłem rysować piórkiem, w tym rysunki satyryczne. Kilka z nich nawet zostało opublikowanych w prasie. Projektowałem także znaczki okolicznościowe, przypinane do ubrania oraz plakaty, reklamujące imprezy studenckie. W pracy zawodowej piórkiem i rapidografem rysowałem ilustracje do publikacji i swoich książek naukowych. A potem zacząłem malować farbami na butelkach i akrylami na starych dachówkach.
Od kilkunastu lat maluję butelki a tematem jest bioróżnorodność czyli przyroda Warmii i Mazur, w szczególności owady i zioła. Jest to próba uchwycenia dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego regionu.
Umiejętności i kompetencje artystyczne potrzebne są naukowcowi z kilku powodów (dlatego rozwijania tych umiejętności nie powinno się zaniedbywać ani w szkole ani w ramach hobby czyli czasu wolnego i edukacji ustawicznej, pozaformalnej). Po pierwsze podstawowe umiejętności estetyczne ułatwiają przygotowanie posteru naukowego na konferencję, przygotowanie ilustracji do referatu czy wykładu lub opracowanie abstraktu graficznego do publikacji. Wspomnieć jeszcze można o notowaniu wizualnym (graficznym), ostatnio bardzo intensywnie się rozwijającym. Dla biologa umiejętność rysowania to forma notatki naukowej nawet w czasach fotografii cyfrowej. Malowanie (tak jak i inne formy sztuki) pozwala aktywizować inne partie mózgu co zwiększa efektywność myślenia nawet tego racjonalnego. Sprzyja także kreatywności – jakże potrzebnej w nauce. I mam na myśli sztukę całkiem amatorską, nieprofesjonalną. Sztukę uprawianą dla przyjemności a nie zarobkowo. Po trzecie malowanie sprzyja ćwiczeniu uważności, odpręża i daje psychiczny wypoczynek. Dla mnie malowanie jest arteterapią – przeciwdziała wypaleniu zawodowemu. A czwartym powodem jest edukacja i przekazywanie treści w formie bardziej emocjonalnej. Moim surowcem są rzeczy niechciane, wyrzucone na śmieci, zbędne odpady. Malowanie przywraca im ważność i wartość, ma skłaniać do refleksji by mniej konsumować produktów jednorazowych. Nie ma rzeczy niepotrzebnych… i ludzi. Maluję rośliny, grzyby i zwierzęta żyjące obok nas. Utrwalam ginącą bioróżnorodność Warmii i Mazur. Tak więc malowanie to uzupełniający element do przekazywania treści ważnych ekologicznie i społecznie, powiązanych z rozwojem zrównoważonym. Tym bardziej, że często maluję w przestrzeni publicznej z innymi ludźmi. Robimy coś wspólnie i rozmawiamy tak jak kiedyś przy darciu pierza, łuskaniu fasoli czy międleniu lnu. Wspólne malowanie pozwala być ze sobą. Przypomnę, że nauka to także przedsięwzięcie w dużym stopniu zespołowe a Homo sapiens to przecież gatunek społeczny.
Malowanie butelek jest jak nauka – ma służyć ulepszaniu świata. Jest jak filozoficzna przypowieść, która za pomocą drobiazgu, jakim jest przywrócona do życia butelka, polny kamień czy stara dachówka, opowiada o rzeczach ważnych i większych, by za pomocą części ukazać całość. Pokazuje wzajemne relacje i uwarunkowania odległych z pozoru obiektów i zjawisk. W czasie wspólnego malowania mówię o moich ulubionych owadach i polnych „chwastach” i o obiektach badań. Obrazami utrwalonymi na szkle czy starych dachówkach zachęcam do poznawania biologii i ekologii tych gatunków, do szukania ich wokół. Od sztuki i emocji podążamy do nauki i weryfikowanej racjonalności.
Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Wystawy organizowane w miejscach publicznych (biblioteki, kawiarnie, planetarium itd.) oraz streetart w parku to formy przybliżania tematyki przyrodniczej każdemu, nawet najbardziej „zwykłemu” odbiorcy.
W otaczającej rzeczywistości przyrodniczej dostrzegam nie tylko zależności przyczynowo-skutkowe, prawidłowości i obiekty badawcze, ale także piękno. Motywem mojego malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Podstawowym surowcem są odpady cywilizacji nadmiernej i szybkiej konsumpcji – szklane butelki i słoiki (zbędne opakowania), ostatnio także stare dachówki, kawałki desek czy poremontowe płytki ceramiczne. Zamiast na śmietnik trafiają do ponownego, społecznego obiegu. Niczym w ekosystemie. Butelki i słoiki zbieram w dzikich zakątkach przyrody Warmii i Mazur, czasem organizując zbiorowe sprzątanie lasu lub brzegów jeziora. Zebranym śmieciom nadaję nową wartość. Jest to filozoficzny podtekst nadawania rzeczom zbędnym także i ludziom wykluczonym, spisanym na straty, zapomnianym, nowej ważności i wartości. Recykling i upcykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Rozwój zrównoważony jest potrzebą chwili, to styl życia, w którym dążymy do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego, co już posiadamy. Malowane butelki to jeszcze jedna opowieść o zero waste i zanikającej bioróżnorodności.
Lubię malować z ludźmi w przestrzeni publicznej, by wspólnie odzyskiwać ją na społecznego życia. Nauka jest ważną częścią kultury. Wyjaśnianie złożonej rzeczywistości wymaga wytrwałości. Malowanie na szkle także. Ludzie dzielą się wiedzą (ale i sztuką, dobrymi emocjami) nie tylko ze względu na korzyści finansowe, lecz coraz częściej po to, żeby uczynić świat miejscem lepszym do życia. Swoisty trend dzielenia się (ang. sharing economy/collaborative consumption – ekonomia dzielenia się) obserwowany jest zarówno w sieci (zwłaszcza w mediach społecznościowych czy dziennikarstwie obywatelskim), jak i w świecie realnym (np. bookcrossing, give boxy). Dzielenie się jest również podstawowym elementem nauki: jej postęp i rozwój ściśle związany jest z wymianą informacji, spostrzeżeń, wyników badań.
Rozdaję swoje butelki ludziom i instytucjom by przeciwdziałać wykluczaniu i rozmyślać nad nowym urządzeniem cywilizacji, nową odpowiedzią „jak żyć” na co dzień. Sztuka jest polem działania dla intuicji. Nauka jest polem działania racjonalności. Malujący naukowiec to negocjacje tych dwóch światów. W wymiarze osobistym malowanie jest relaksem i wyjściem z wąskich ram życia zawodowego.
Rozbitek na bezludnej wyspie, szukający ratunku, pisze na kartce wiadomość, zamyka ją w butelce i rzuca w morze. Liczy, że jego wołanie trafi w końcu w czyjeś ręce a przekaz zostanie odkodowany i zrozumiany. I że przybędzie ktoś na ratunek. Jako naukowiec poznaję zależności ekosystemowe, poprzez publikacje dzielę się odkryciami z innymi specjalistami a przez różnorodne formy popularnonaukowe staram dzielić się tą wiedzą z szerokimi kręgami społecznymi. Liczę, że wiedza zmienia postawy i sposób funkcjonowania osób i całych społeczeństw. Uzupełniająco maluję butelki i w taki sposób tworzę przekaz. Maluję świat przyrody (różnorodność biologiczną), który znika w wyniku antropogenicznego przekształcania środowiska i globalnych zmian klimatu. Potem butelki pokazuję na wystawach, rozdaję ludziom lub przeznaczam na aukcje charytatywne. I liczę, że zakodowany przekaz trafi na mądry, podatny grunt. Że ktoś to właściwie odczyta... Język nauki dąży do precyzji, przekaz artystyczny próbuje wywoływać emocje (nieprecyzyjnie i trudne do powtórzenia). Wzajemnie się uzupełniają.
Pracujemy coraz więcej i wydajniej by kupować i konsumować coraz więcej. W rezultacie jesteśmy przemęczeni i wypaleni zawodowo a ekosystemy zasypane są śmieciami. Arteterapia czyli terapia sztuką pomaga człowiekowi, a jeśli połączona jest z recyklingiem i upcyklingiem to pomaga biosferze. Czyli również nam samym. Aktywnie odpoczywam przy sztuce, w czasie tworzenia, w czasie malowania rzeczy pozornie niepotrzebnych, wyrzuconych. Często maluję z innymi w przestrzeni publicznej, w parku, na uczelni, na ulicy, w czasie pikniku edukacyjnego. Jest to ukryty, społeczny wymiar sztuki. Tworzyć i być artystą amatorem może być każdy – bo można tworzyć dla siebie a nie jako aktywność zawodowa i zarobkowa. Rękodzieło jest niepowtarzalne i unikalne. Wymaga tylko czasu i wysiłku. Tylko i aż tyle. Bo w epoce nieustannego pospiechu czas jest deficytowy. Nawet czas dla siebie. Recykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Taki styl życia nazwałbym ekologizmem, uznaniem wspólnotowości Homo sapiens i wspólnotowości (systemowej złożoności) życia na Ziemi.
Uprawianie sztuki bez oceniania i krytykowania przyczynia się do relaksacji i odprężenia. Z kolei wyciszenie sprzyja kreatywnemu myśleniu, rozwojowi osobowości, wzmaga pozytywne emocje, wiarę we własne siły. I jak już wspomniałem sprzyja refleksji, podnosi samoocenę a tym samym przeciwdziała wypaleniu zawodowemu. W czasie malowania rzeczy zbędnych i wyrzuconych można zrozumieć potrzebę posiadania czasu dla siebie (głównie na realizację projektów nie związanych z pracą zawodową). Można milczeć i nie zaśmiecać ciszy zbędnymi słowami, wypowiadanymi z poczucia obowiązku. W czasie tworzenia już po kilkudziesięciu minutach eliminowane są negatywne emocje (stres, irytacja), towarzyszące nam na co dzień, pobudzana jest kreatywności, rozwijana jest wyobraźnia i logiczne myślenie. Fizjolodzy wspominają o redukcji hormonów stresu. W pewnym sensie arteterapia jest inwestycją zawodową, ważną dla nauczyciela i naukowca. Chyba dla każdego.
![]() |
Olsztyńska Wystawa Dalii, warsztaty malowania na szkle. |
Umiejętności i kompetencje artystyczne potrzebne są naukowcowi z kilku powodów (dlatego rozwijania tych umiejętności nie powinno się zaniedbywać ani w szkole ani w ramach hobby czyli czasu wolnego i edukacji ustawicznej, pozaformalnej). Po pierwsze podstawowe umiejętności estetyczne ułatwiają przygotowanie posteru naukowego na konferencję, przygotowanie ilustracji do referatu czy wykładu lub opracowanie abstraktu graficznego do publikacji. Wspomnieć jeszcze można o notowaniu wizualnym (graficznym), ostatnio bardzo intensywnie się rozwijającym. Dla biologa umiejętność rysowania to forma notatki naukowej nawet w czasach fotografii cyfrowej. Malowanie (tak jak i inne formy sztuki) pozwala aktywizować inne partie mózgu co zwiększa efektywność myślenia nawet tego racjonalnego. Sprzyja także kreatywności – jakże potrzebnej w nauce. I mam na myśli sztukę całkiem amatorską, nieprofesjonalną. Sztukę uprawianą dla przyjemności a nie zarobkowo. Po trzecie malowanie sprzyja ćwiczeniu uważności, odpręża i daje psychiczny wypoczynek. Dla mnie malowanie jest arteterapią – przeciwdziała wypaleniu zawodowemu. A czwartym powodem jest edukacja i przekazywanie treści w formie bardziej emocjonalnej. Moim surowcem są rzeczy niechciane, wyrzucone na śmieci, zbędne odpady. Malowanie przywraca im ważność i wartość, ma skłaniać do refleksji by mniej konsumować produktów jednorazowych. Nie ma rzeczy niepotrzebnych… i ludzi. Maluję rośliny, grzyby i zwierzęta żyjące obok nas. Utrwalam ginącą bioróżnorodność Warmii i Mazur. Tak więc malowanie to uzupełniający element do przekazywania treści ważnych ekologicznie i społecznie, powiązanych z rozwojem zrównoważonym. Tym bardziej, że często maluję w przestrzeni publicznej z innymi ludźmi. Robimy coś wspólnie i rozmawiamy tak jak kiedyś przy darciu pierza, łuskaniu fasoli czy międleniu lnu. Wspólne malowanie pozwala być ze sobą. Przypomnę, że nauka to także przedsięwzięcie w dużym stopniu zespołowe a Homo sapiens to przecież gatunek społeczny.
![]() |
Piknik naukowy na Olsztyńskiej Starówce, warsztaty malowani na szkle |
Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Wystawy organizowane w miejscach publicznych (biblioteki, kawiarnie, planetarium itd.) oraz streetart w parku to formy przybliżania tematyki przyrodniczej każdemu, nawet najbardziej „zwykłemu” odbiorcy.
W otaczającej rzeczywistości przyrodniczej dostrzegam nie tylko zależności przyczynowo-skutkowe, prawidłowości i obiekty badawcze, ale także piękno. Motywem mojego malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Podstawowym surowcem są odpady cywilizacji nadmiernej i szybkiej konsumpcji – szklane butelki i słoiki (zbędne opakowania), ostatnio także stare dachówki, kawałki desek czy poremontowe płytki ceramiczne. Zamiast na śmietnik trafiają do ponownego, społecznego obiegu. Niczym w ekosystemie. Butelki i słoiki zbieram w dzikich zakątkach przyrody Warmii i Mazur, czasem organizując zbiorowe sprzątanie lasu lub brzegów jeziora. Zebranym śmieciom nadaję nową wartość. Jest to filozoficzny podtekst nadawania rzeczom zbędnym także i ludziom wykluczonym, spisanym na straty, zapomnianym, nowej ważności i wartości. Recykling i upcykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Rozwój zrównoważony jest potrzebą chwili, to styl życia, w którym dążymy do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego, co już posiadamy. Malowane butelki to jeszcze jedna opowieść o zero waste i zanikającej bioróżnorodności.
Lubię malować z ludźmi w przestrzeni publicznej, by wspólnie odzyskiwać ją na społecznego życia. Nauka jest ważną częścią kultury. Wyjaśnianie złożonej rzeczywistości wymaga wytrwałości. Malowanie na szkle także. Ludzie dzielą się wiedzą (ale i sztuką, dobrymi emocjami) nie tylko ze względu na korzyści finansowe, lecz coraz częściej po to, żeby uczynić świat miejscem lepszym do życia. Swoisty trend dzielenia się (ang. sharing economy/collaborative consumption – ekonomia dzielenia się) obserwowany jest zarówno w sieci (zwłaszcza w mediach społecznościowych czy dziennikarstwie obywatelskim), jak i w świecie realnym (np. bookcrossing, give boxy). Dzielenie się jest również podstawowym elementem nauki: jej postęp i rozwój ściśle związany jest z wymianą informacji, spostrzeżeń, wyników badań.
Rozdaję swoje butelki ludziom i instytucjom by przeciwdziałać wykluczaniu i rozmyślać nad nowym urządzeniem cywilizacji, nową odpowiedzią „jak żyć” na co dzień. Sztuka jest polem działania dla intuicji. Nauka jest polem działania racjonalności. Malujący naukowiec to negocjacje tych dwóch światów. W wymiarze osobistym malowanie jest relaksem i wyjściem z wąskich ram życia zawodowego.
Rozbitek na bezludnej wyspie, szukający ratunku, pisze na kartce wiadomość, zamyka ją w butelce i rzuca w morze. Liczy, że jego wołanie trafi w końcu w czyjeś ręce a przekaz zostanie odkodowany i zrozumiany. I że przybędzie ktoś na ratunek. Jako naukowiec poznaję zależności ekosystemowe, poprzez publikacje dzielę się odkryciami z innymi specjalistami a przez różnorodne formy popularnonaukowe staram dzielić się tą wiedzą z szerokimi kręgami społecznymi. Liczę, że wiedza zmienia postawy i sposób funkcjonowania osób i całych społeczeństw. Uzupełniająco maluję butelki i w taki sposób tworzę przekaz. Maluję świat przyrody (różnorodność biologiczną), który znika w wyniku antropogenicznego przekształcania środowiska i globalnych zmian klimatu. Potem butelki pokazuję na wystawach, rozdaję ludziom lub przeznaczam na aukcje charytatywne. I liczę, że zakodowany przekaz trafi na mądry, podatny grunt. Że ktoś to właściwie odczyta... Język nauki dąży do precyzji, przekaz artystyczny próbuje wywoływać emocje (nieprecyzyjnie i trudne do powtórzenia). Wzajemnie się uzupełniają.
Pracujemy coraz więcej i wydajniej by kupować i konsumować coraz więcej. W rezultacie jesteśmy przemęczeni i wypaleni zawodowo a ekosystemy zasypane są śmieciami. Arteterapia czyli terapia sztuką pomaga człowiekowi, a jeśli połączona jest z recyklingiem i upcyklingiem to pomaga biosferze. Czyli również nam samym. Aktywnie odpoczywam przy sztuce, w czasie tworzenia, w czasie malowania rzeczy pozornie niepotrzebnych, wyrzuconych. Często maluję z innymi w przestrzeni publicznej, w parku, na uczelni, na ulicy, w czasie pikniku edukacyjnego. Jest to ukryty, społeczny wymiar sztuki. Tworzyć i być artystą amatorem może być każdy – bo można tworzyć dla siebie a nie jako aktywność zawodowa i zarobkowa. Rękodzieło jest niepowtarzalne i unikalne. Wymaga tylko czasu i wysiłku. Tylko i aż tyle. Bo w epoce nieustannego pospiechu czas jest deficytowy. Nawet czas dla siebie. Recykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Taki styl życia nazwałbym ekologizmem, uznaniem wspólnotowości Homo sapiens i wspólnotowości (systemowej złożoności) życia na Ziemi.
Uprawianie sztuki bez oceniania i krytykowania przyczynia się do relaksacji i odprężenia. Z kolei wyciszenie sprzyja kreatywnemu myśleniu, rozwojowi osobowości, wzmaga pozytywne emocje, wiarę we własne siły. I jak już wspomniałem sprzyja refleksji, podnosi samoocenę a tym samym przeciwdziała wypaleniu zawodowemu. W czasie malowania rzeczy zbędnych i wyrzuconych można zrozumieć potrzebę posiadania czasu dla siebie (głównie na realizację projektów nie związanych z pracą zawodową). Można milczeć i nie zaśmiecać ciszy zbędnymi słowami, wypowiadanymi z poczucia obowiązku. W czasie tworzenia już po kilkudziesięciu minutach eliminowane są negatywne emocje (stres, irytacja), towarzyszące nam na co dzień, pobudzana jest kreatywności, rozwijana jest wyobraźnia i logiczne myślenie. Fizjolodzy wspominają o redukcji hormonów stresu. W pewnym sensie arteterapia jest inwestycją zawodową, ważną dla nauczyciela i naukowca. Chyba dla każdego.
Komentarze
Prześlij komentarz